7. Rawa Blues Festival

19-20 września 1987

Wykonawcy

Heaven Blues, 111 Blues, Street Blues (& Dudek), Czarni-Czarni, Operating Conditions, Tadeusz Nalepa + Dżem, Martyna Jakubowicz, Recydywa, Jan „Kyks” Skrzek, Irek Dudek Blues Band, Dżem, Bluestemper, Monkey Business, Cichy Blues Band, Jan „Izba” Izbiński, Stanisław Sojka, Wielka Łódź, After Blues, Easy Rider, Bezdomne Psy, Maciej Maleńczuk, Nocna Zmiana Bluesa

Jacek Siciarek, Zbig Band, Dekiel, Kasia Ballou, Sagittarius (Robert Lubera), Krys Blues Band, Dinx Band, Red Rooster, Blue Haze, Free Blues Band, Bad In Bed, Beer Band

Kronika

Podczas eliminacji trwających od godziny 10. do 22. w klubie „Akant” (4-5 maja), jury (Jan Chojnacki, Irek Dudek, Andrzej Matysik) przesłuchało 49 uczestników. Finał nastąpił tradycyjnie w „Spodku” we wrześniu. 

Na dużej scenie wśród 20 wykonawców znaleźli się: Tadeusz Nalepa z zespołem Dżem (w 20 latach materiał z tego bardzo udanego koncertu ukazał się na płycie), Irek Dudek z Big Blues Bandem, Dżem, Martyna Jakubowicz. Okazjonalna formacja The Cherlocks złożona ze śląskich muzyków (Apostolis Antymos, Jerzy Piotrowski, Andrzej Urny, Ziut Gralak, Krzysztof Głuch, Rafał Rękosiewicz, Janusz Hryniewicz, Adam Rusek i Jorgos Skolias) połączyła w swojej muzyce funky i bluesa.  Podobali się występujący solo: Jan „Izba” Izbiński, śpiewający z gitarą elektryczną standardy i Stanisław Sojka, którzy w tym roku pierwszy raz pojawili się na Rawie. Niżej oceniono Bezdomne Psy Leszka Windera, Jana „Kyksa” Skrzeka, Recydywę i Nocną Zmianę Bluesa. Ale opinie często bywają podzielone, i zdaniem innych ten ostatni zespół, podobnie jak akustyczny Street Blues, wypadły dobrze i „znakomicie pobudziły publiczność” spragnioną naturalnego „niezelektryfikowanego” brzmienia.

Podobnie było z oceną tej edycji festiwalu. „Rawa Blues przyciąga już nie tylko tysiące fanów muzyki bluesowej z najbardziej odległych zakątków kraju, ale i wykonawców, o których mówi się, że to najwięksi spośród wielkich. Każdy bowiem, kto pragnie trwale usadowić się na bluesowym „topie” musi uczestniczyć w tym święcie rodzimego bluesa.” - pisał Krzysztof Kuźniewski („Spodek„ pełen bluesa”, Trybuna Robotnicza, 1987). W innych wypowiedziach dostrzegano zjawisko stagnacji Rawy. „Największy z plusów to ten, że festiwal w ogóle jest, że żyje i nie podzielił losu innych, wielkich w założeniach, a efemerycznych w praktyce, imprez. Minusem tej formy jest jednak to, że zjadła sama siebie. Jedynym wyróżnikiem dla wykonawców biorących udział w konkursie, jest udział w galowym koncercie. Niektórzy byli już wyróżniani parokrotnie i z czasem przestał ich udział w konkursie interesować. Miejsca na dużej scenie „Spodka” zaś nie przybywało.” – napisał Andrzej Matysik (Gazetka Festiwalowa Rawa Blues ’87). „Jest-że to zatem stagnacja rynku, czy skostnienie samej imprezy?” - pytał Roman Radoszewski („Więcej Rawy niż bluesa”, Tak i Nie, 1987) Rozumiejąc niepokój autorów tych krytycznych słów, pamiętać należy o realiach okresu kończącego się ustroju, w kontekście których określenie „rynek” zabrzmiało jak tęskna metafora. Trudno dziś spekulować, czy można było wtedy zaproponować dającą się ziścić wizję bluesowego festiwalu, promującego za pomocą instytucjonalnych, w tym również  medialnych narzędzi tę muzykę i jej wykonawców. W takiej sytuacji, dla fanów bluesa Rawa pozostawała wciąż ważną imprezą, z którą wiązało się „oczekiwanie spełnienia najbardziej naturalnej potrzeby kontaktu z żywą muzyką”. (Jan Chojnacki, Non Stop, 1987).