32. Rawa Blues Festival

6 października 2012

Wykonawcy

Koncert finałowy

The Robert Cray Band (USA), Eric Sardinas & The Big Motor (USA), Irek Dudek Big Band, The Reverend Peyton's Big Damn Band (USA), Davina & The Vagabonds (USA), Roomful Of Blues (USA)

Duża scena

Union of Blues, Dr. Blues & Soul Re Vision, Harmonijkowy Atak, Heron Band, Around The Blues

Scena boczna

BandaBand, Marek "Makaron" Motyka, Two Timer, Arek Zawiliński & Na Drodze, Bez Wat, Blue Band Blues, The Blues Expierience

Multimedia

Robert Cray Band

The Robert Cray Band zagrał w pełnym składzie podczas Rawa Blues Festival w miesiąc po premierze najnowszego krążka “Nothin But Love”! Robert Cray swoją przygodę z muzyką rozpoczął jako nastolatek. Co ciekawe, muzyk ten wychował się z dala od geograficznych i społecznych źródeł powstania i kultywowania bluesa...

Eric Sardinas & Big Motor

Amerykański gitarzysta i wokalista urodzony w 1970 roku na Florydzie, już jako sześciolatek grał na gitarze. Pomimo tego, że jest mańkutem, Sardinas gra na gitarach jak praworęczny, w czym wielu krytyków upatruje źródło jego unikalnego stylu i niezwykłej techniki.

Irek Dudek Big Band

Dudek gra z "dęciakami" od dawna. Już na drugiej edycji Rawy zagrał z grupą Dudek Blues Band, wspartą czterema saksofonistami z orkiestry Jerzego Miliana. Rok później, w 1983 powołał formację Sesja Bluesowa Ireneusza Dudka, z którą zagrał m.in. na festiwalu w Opolu i oczywiście na Rawie...

The Reverend's Peyton Big Damn Band

Z głębi Indiany pochodzi The Reverend Peyton's Big Damn Band - trio nawiązujące w swojej muzyce do tradycji takich legend jak Son House i Charley Patton. Zespół tworzą wokalista i gitarzysta, grający na oryginalnych instrumentach z lat 30. ubiegłego wieku, "Reverend" Josh Peyton, śpiewająca i grająca na tarce jego żona, Breezy Peyton, oraz grający na skromnym zestawie perkusyjnym (w tym na plastikowym wiadrze) Aaron Persinger...

Davina and the Vagabonds

Leaderka, a zarazem wokalistka i pianistka Davina Sowers pochodzi z przemysłowego miasta Altoona, w zachodniej Pensylwanii. Jej matka była wokalistką folkową, a jej ojczym wprowadził ją do świata starych nagrań bluesowych i jazzowych, które odtwarzał jej na starym patefonie marki Victrola. Choć Davina ma klasyczne wykształcenie pianistyczne i lata doświadczeń w roli pianistki oraz nauczycielki, niespokojny duch zaprowadził ją do Key West na Florydzie...

Roomful of Blues

Według opiniotwórczego w światku bluesowo-jazzowym magazynu Down Beat, Roomful of Blues "stanowią klasę dla samych siebie", a wielki pianista jazzowy Count Basie nazwał ich "najgorętszym zespołem bluesowym, jaki kiedykolwiek słyszał". Od 1967 roku grupa, której brzmienie wywodzi się ze swinga, rock'n'rolla, muzyki soul i bluesa, otrzymała pięć nominacji do nagród Grammy oraz wiele innych wyróżnień, by wspomnieć tylko o siedmiu Blues Music Awards (w tym dla najlepszego zespołu w roku 2005).

Duża scena podczas 31. Rawa Blues Festival

Na dużej scenie zagrali Union of Blues, Dr. Blues & Soul Re Vision, Harmonijkowy Atak. Ponadto szerszej publiczności zaprezentują się dwa zespoły ze sceny bocznej - pierwszy zespół zostanie wyłoniony w drodze plebiscytu internetowego, a drugi to tradycyjnie laureat konkursu publiczności. Koncert na dużej scenie rozpoczyna się o godz. 15:00.

 

Scena boczna podczas 31. Rawa Blues Festival

Na scenie bocznej zagrają: Banda Band, Marek "Makaron" Motyka, Two Timer, Arek Zawiliński i Na Drodze, Heron Band, Bez Wat, Blue Band Blues, The Blues Expierience i Around The Blues. Koncert na scenie bocznej rozpoczyna się o godz. 11:00.

Kronika

Magnesem przyciągającym  na 32. edycję festiwalu był artysta z najwyższej bluesowej półki Robert Cray. Pięć tysięcy melomanów spragnionych bogatych doznań i adrenaliny, mogło czuć się w katowickim „Spodku” spełnionymi podczas kilkunastu godzin festiwalu. Jeszcze na początku świadkami pierwszych występów na Małej Scenie było zaledwie kilkuset słuchaczy, prawdziwe zaskoczenia nastąpiły znacznie później.

Komisja festiwalowa z ponad 70 zgłoszeń wyłoniła 8 podmiotów wykonawczych. Zmieniono wadliwy system wyboru najlepszych w finale konkursu. Przez wiele lat to słuchacze w „Spodku” swoimi głosami decydowali o tym kto z Małej Sceny otrzyma przepustkę na scenę główną. Zwykle pierwszy wykonawca występował dla niewielkiej liczby słuchaczy. Prowadzący konkurs Marek Jakubowski zaproponował wyłonienie społecznego jury. Szczęśliwym trafem ciało sędziowskie okazało się bardzo zróżnicowane, grupujące zwykłych fanów i ludzi zawodowo związanych z muzyką. Jurorką była m.in. osoba prowadzącą chór mieszany. Na początek przesłuchań wystąpiła śląska grupa Around The Blues. Znany i z dużym dorobkiem nagród zespół wypadł bardzo dobrze a wokalistka Joanna Mrozek nie tylko zaznaczyła rozwój warsztatu wokalnego, lecz również bardziej wystylizowany wizerunek sceniczny. Następny zespół The Blues Experience z Rybnika wniósł fantazję  i nową energię. Kwintet stronił od schematycznego traktowania blues-rocka, zaś wokalistka Anna Pawlus objawiła zadatki na osobowość sceniczną. Bardziej stonowaną propozycją był występ grupy pod nazwą Blue Band Blues. Ten śląski kwintet z miejscowości Lędziny stworzył własny repertuar i oparł muzykę na dwóch mocnych filarach, wokalistki Ewy Ścierskiej i harmonijkarza Jakuba Sikory. W grupie Bez Wat prym wiedli wokalista Rafał Szarpak i harmonijkarz Dawid Wydra. Zespół wyraźnie odwoływał się do elektrycznego bluesa chicagowskiego i zrobił to przekonywająco. Odmienne spojrzenie na bluesa pokazali Arek Zawiliński i Na Drodze Obecność kontrabasu, harmonijki i gitary akustycznej przeniosła słuchaczy w inny świat dźwięków a w dodatku lider zaprezentował swoje utwory utrzymane w konwencji bluesa i country. O tym, że własnej drogi szuka kwintet Two Timer z Poznania, przekonał dynamiczny koncert muzyków, z obfitą wymianą improwizacji harmonijki i gitary elektrycznej. Spore poruszenie wywołał widok następnego konkursowicza Marka „Makarona” Motykę. Pieśniarz bluesowy z Bytomia zaskakiwał twórczą inwencją od wielu lat. Wykonywany przez „Makarona” śląski folklor, oryginalne teksty z XV i XVI wieku wpisane w formę bluesa z akompaniamentem jedynie gitary i harmonijki zrobiły duże wrażenie. Tym razem zaskoczył także silnym makijażem, niczym ożywiona postać z gabinetu figur woskowych. Produkcje muzyczne na Małej Scenie zakończył zespół z Czech Banda Band. Duży skład, rozbudowany blok instrumentów perkusyjnych, siłą rzeczy wyzwolił bardziej taneczne rytmy. Czesi zagrali z energią i radością, jedyny kłopot to taki, że ze swoim latynoskim charakterem muzyki brzmiał w całym zestawie wykonawców obco. 

Laureat konkursu - jakim została grupa Around The Blues- rozpoczął 10-godzinne fajerwerki muzyczne w „Spodku” przy ciągle skromnej liczebnie widowni. Dzięki plebiscytowi wśród internautów, przywilej zagrania na festiwalu miał także zespół Heron Band. Mocno rockowe utwory własne i wokalistka ubrana w czarny skórzany strój, nie bardzo pasowały do potężnego napisu Rawa Blues Festival wiszącego na scenie nad głowami zespołu. Na szczęście powrót do bluesowego klimatu zaproponowało z dużym impetem litewsko-polskie trio Union Of Blues. Trzy gitary w rękach muzyków rozpędzały się w motorycznym rytmie, kiedy z estrady niosły się kolejne tematy standardów, takich jak „Blues With A Feeling” czy „Something You Got”. W stronę rhythm and bluesa i soulu poprowadził widownię zespół Dr Blues And Soul ReVision, grający standardy w składzie wzbogaconym o saksofon i organy. Pierwszy blok wykonawców zamknął półgodzinny występ zespołu Harmonijkowy Atak. Czterej czołowi harmonijkarze krajowej sceny bluesowej dali popis zgrania i solowych możliwości. 

Wyjątkowo obfite w tej edycji festiwalu główne danie muzyczne otworzył zespół The Reverend Peyton’s Big Damn Band. Trio wzbudziło natychmiast ciekawość, nietypowym instrumentarium i swobodą wykonawczą. Lider kapeli, potężny brodacz eksponujący tatuaże grał na gitarach akustycznych, mandolinie lub harmonii z niezwykłą pasją. W tym czasie po scenie, niczym podlotek, krążyła Beezy Peyton obwieszona instrumentami perkusyjnymi. W solidny rytm i okrzyki zaopatrzył występ perkusista Aaron Persinger. Dla młodych odbiorców, koncert w stylu „back to the roots”,  był doskonałą ludyczną zabawą. Kolejny wykonawca równie szybko jak poprzednicy przełamał pierwsze lody. Znowu mieliśmy do czynienia z pierwszym występem nieznanej w Polsce grupy Davina and the Vagabonds. W centralnym punkcie sceny pojawiła się przy fortepianie elektrycznym Davina Sowers w otoczeniu mini sekcji dętej (trąbka i puzon), kontrabasu i perkusji. Koncert grupy przypominał podróż retro w czasy jazzu nowoorleańskiego, swingu i kabaretowej rozrywki. Występ miał duże tempo, muzycy zachwycali pomysłowością improwizatorską  i humorem. Zagrany w dużym tempie temat „St. James Infirmary” wzbogacony kaskadami fortepianowych akordów, wywołał falę żądań o kolejne bisy.

A zaraz potem pojawił się kolejny oczekiwany wykonawca zespół Roomful Of Blues. Ta nazwa stała się w ciągu 40 lat istnienia ansamblu marką jakości artystycznej. Przez następną godzinę muzycy w cudowny sposób przekonali o tym słuchaczy. Phil Pemberton okazał się świetnym wokalistą, radzącym sobie w każdym stylu. Tłuste i zarazem miękkie brzmienie sekcji dętej, dobarwiały partie gitary elektrycznej i instrumenty klawiszowe. W hotelu podczas tradycyjnego jam session po festiwalu, muzycy grupy zaskoczyli jeszcze bardziej zmieniając instrumenty jak rękawiczki i pokazując, że każdy z nich może być tym podstawowym. 

Zapowiedź występu Big Bandu Irka Dudka poprzedził  szybki przemarsz młodych artystów z ich pracami, jako krótka ekspozycja działającej na festiwalu po raz szósty już kawiarenki poetyckiej prowadzonej przez Jerzego Koska. Na scenie głównej mocne uderzenie big bandu Irka Dudka jednych zaskoczyło, innych - natchnionych występem Roomful Of Blues zachęciło do porównań. Muzyczny charakter koncertu określił już pierwszy utwór „Everyday I Have The Blues”. Potem okazało się, że repertuar był bardziej zróżnicowany, zarówno stylistycznie jak i rytmicznie. Muzycy grali bogate i wyszukane aranżacje a vista. Irek Dudek łączył z wprawą funkcje dyrygenta, wokalisty i solisty-harmonijkarza. Energia gry i brawura wykonawcza imponowała z taką samą siłą jak różnicowanie dynamiki i zmienności nastrojów. Trudno opisać napięcie, które towarzyszyło wejściu na scenę głównej gwiazdy festiwalu Roberta Craya. Z półmroku wyłonił się kwartet w wyjątkowo ciasnym, kompaktowym ustawieniu, niemal ginący na wielkiej scenie. Przez następne półtorej godziny uwaga widowni koncentrowała się na śpiewającym i grającym liderze, ubranym w białą koszulę i z równie ascetycznym sposobem bycia. Aksamitny głos Craya i nieskazitelnie krystaliczny dźwięk jego gitary oswoiły słuchaczy. Bluesman z żelazną konsekwencją wykonywał muzykę z doskonale usposobionym instrumentalnie zespołem. Cray wkładał najwięcej  emocji w grę i wysmakowane solówki. Cisza na widowni sprawiała, że czasami trudno było uwierzyć, że tak wielu ludzi słucha charyzmatycznego artysty. Podstawowy set zakończył słynny kawałek „Smoking Gun”, po czym na bis bohater wieczoru zagrał jeszcze dwa utwory, z niezawodnym tematem „Times Makes Two”. Podobnie jak wcześniej na Rawie zrobił to James Blood Ulmer, tak i Robert Cray potrafił nadać bluesowi mistycznego wymiaru. Nienasyceni długodystansowcy na widowni, doczekali gitarowego uderzenia Erica Sardinasa. Poprzedni występ tego muzyka na Rawie, pozostawił pewien niedosyt, który tym razem udało się zniwelować długim koncertem, pełnym fajerwerków instrumentalnych w towarzystwie mocno osadzonej sekcji. Występ Sardinasa zakończony już po północy, był mocnym akcentem bardzo udanej edycji festiwalu. To było chyba najlepsze przypieczętowanie nagrody Keeping The Blues Alive!  przyznanej w tym roku Rawie przez Blues Foundation w Memphis. Pewnie tak samo pomyślał Jay Sieleman, Prezydent Fundacji, który przyjechał do „Spodka” i raz jeszcze symbolicznie wręczył tę nagrodę Irkowi Dudkowi w obecności polskich fanów bluesa.