31. Rawa Blues Festival
8 października 2011
Wykonawcy
Koncert finałowy
Marcia Ball (USA), C.J. Chenier & Red Hot Louisiana Band (USA), Corey Harris (USA), Lil' Ed & The Blues Imperials (USA), Shakin' Dudi
Duża scena
Hilary Thavis (USA), Johnny Coyote, Romek Puchowski, The Moongang, Bartek Przytuła & Silesian Little Band, RawaBluesBand
Scena boczna
Arek Korolik & Maciek Korolik, Wolna Sobota, The Plants, Old Wave, Roadside, Juicy Band, Wojtek Klich, Crossroads, L'Orange Electique, Cotton Wing
Multimedia
Alligator All Stars Jam Session
31. edycja Rawa Blues Festival to przede wszystkim uczczenie 40-lecia legendarnej amerykańskiej wytwórni bluesowej Alligator Record. Artyści reprezentujący tę wytwórnię połączyli swoje siły podczas jedynego w swoim rodzaju Alligator All Stars Jam Session
Marcia Ball
Marcia Ball urodziła się w rodzinie o bogatych tradycjach muzycznych (jej babcia i ciocia były pianistkami) i uczyła się gry na fortepianie już od 5. roku życia. Obecnie jest jedną ze sztandarowych postaci reprezentujących Alligator Record. Podczas jej koncertu mogliśmy podziwiać wspaniałą grę, a także umiejętności wokalne.
C.J. Chenier & Red Hot Louisiana Band
Urodzony w 1957 roku akordeonista i wokalista C.J. Chenier grał na Rawie już po raz drugi. Niestety za pierwszym razem (w 2002 roku) w niepełnym składzie, gdyż cześć zespołu nie zdołała dotrzeć do Spodka z powodu odwołanych lotów. Tym razem mistrz zydeco wystąpił już bez takich przeszkód. Można powiedzieć: "wreszcie w pełnej krasie"!
Corey Harris
Corey Harris urodził się 21 lutego 1969 roku. Zanim zaczął grać na gitarze, jako dziecko uczył się również gry na trąbce. Swoją muzyczną karierę zaczynał w college'u w zespole rockowym, jednak później poznawał muzykę Afryki, mieszkając m.in. w Kamerunie. Jego występ na Rawie to stonowany, solowy popis gry na gitarze, który jednak z pewnością nie mógł nudzić.
Lil' Ed & The Blues Imperials
Lil' Ed nie zawsze był gwiazdą. Wcześniej pracował w myjni samochodowej i tylko wieczorami grywał koncerty w klubach. To właśnie tam w 1986 roku odkrył go Bruce Iglauer, szef wytwórni Alligator. Znany jest ze swoich nietypowych nakryć głowy, a także z tego, że z jego ust nawet na moment nie znika uśmiech! Jego poczucie humoru mogliśmy poznać także w Spodku. To był świetny koncert!
Shakin' Dudi
Shakin' Dudi jak zwykle w świetnej formie o czym przekonała się publiczność, słuchając m.in. utworów z wydanej w 2011 roku płyty "...bo ładnym zawsze lżej…". Tym, których tam nie było, polecamy wideo z zapisem utworu "Playback"!
Kronika
Telefony Irka Dudka do Chicago lub Nowego Jorku, żeby sprawdzić czy artyści na pewno już wylecieli, to na Rawie działanie rutynowe. Tym razem kłopoty były innego rodzaju. Piękna gitara dobro odleciała do Singapuru zamiast do Katowic. Drugi kluczowy dla stylu muzyki zydeco instrument – akordeon, nieostrożnie potraktowany podczas wyładunku na lotnisku, wydawał pojedynczy ciągły dźwięk, ale ten iście wręcz zabytkowy egzemplarz firmy Baldoni C.J. Cheniera został szybko i fachowo naprawiony. Nie takie przeciwności losu pokonywał Dyrektor Ireneusz Dudek, i tak wykombinował, że rok po jubileuszu mieliśmy znowu…jubileusz.
Zaraz po śniadaniu 8 października, ruszyły w „Spodku” konkursowe przesłuchania na Małej Scenie. Bardzo obiecująco zaczął ten koncert zespół Cotton Wing z Gdańska, następny zespół L’Orange Electrique z Krakowa rozpoczął z jeszcze większym ładunkiem energii, jednak wokalista, student z Włoch Michele Cuscito nie sprostał roli frontmana. Lepiej było podczas prezentacji trzech kolejnych kapel, Crossroads, Juicy Band i Roadside. Bardziej rozrywkowe granie, na szybkie złapanie kontaktu przedstawiła grupa Old Way. Poziom na etapie odtwórstwa zaprezentował bardzo młody zespół The Plants. Poznańska grupa Wolna Sobota od pierwszych taktów zademonstrowała duże obycie estradowe, przemyślany image, własne kompozycje i nie pozbawione humoru teksty. Później na Dużej Scenie już jako laureat była jeszcze bardziej swobodna i dynamiczna. Konkurs uzupełnił występ duetu Arka i Maćka Korolików. Akustyczne granie ojca i syna w stylu old time tradition, miejscami wręcz wzruszało.
Po konkursie Małej Sceny w holu „Spodka” odbył się spektakl poetycko-muzyczny poświęcony setnej rocznicy urodzin legendarnego bluesmana Roberta Johnsona. W ramach już piątej edycji kawiarenki poetyckiej Jerzy Kossek wspólnie z studentami Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej zaprezentowali w języku angielskim przedstawienie zatytułowane „Robert Johnson and the Devil”.
Na Dużej Scenie sprawnym i zgranym kwartetem okazał się polsko-niemiecki zespół RawaBlues Band. Subtelności jazzowego grania dominowały podczas występu formacji Przytuła and Silesian Little Band. Bardzo serdecznie odebrała widownia koncert zespołu The Moongang z Trójmiasta. Świetne zgranie muzyków pozwoliło muzykom reagować na dynamiczne i ekspresyjne wykonawstwo Joanny Knitter. Jeszcze więcej emocji dostarczył Roman Puchowski, który krótko i konkretnie w cyklu one man show zarysował na scenie swoją w pełni dojrzałą osobowość bluesmana. Pierwsze zetknięcie z dużą widownią odnotowała grupa Johnny Coyote. A potem pojawiła się na scenie „Spodka” niepozorna Amerykanka Hilary Thavis. Zaśpiewała kilka własnych piosenek jedynie z towarzyszeniem gitarzysty, który zręcznie składał kolejne partie gitary w elektroniczne loopy.
Wieczorny segment festiwalu otworzył Irek Dudek, tym razem jako reaktywacja grupy Shakin’ Dudi. Koncert był właściwie wykonaniem na żywo materiału z najnowszej płyty zatytułowanej …bo ładnym zawsze lżej…. Stroje muzyków według najlepszych stylizacji z epoki rockabilly, a na scenie nerwowe rytmy, ruch, zawadiackie teksty, taniec, dobra zabawa. W tej sytuacji dwa bisy były minimum, na które przystały ponad trzy tysiące słuchaczy w „Spodku”.
A na czym polegał ten jubileuszowy charakter 31. edycji Rawa Blues Festival ? Dudek sprowadził do Polski żywego aligatora. Dokładnie i w przenośni. Z okazji 40 rocznicy powstania najbardziej znanej wytwórni bluesowej Alligator Records z Chicago. Fani bluesa mieli okazje poznać samego szefa wytwórni Bruce’a Iglauera, który krótko opowiedział jak jako młody student za pożyczone pieniądze nagrał i wydał płytę Houndog Taylora i rozpędził maszynę wydawnictwa. Znana postać show businessu nie kryjąc wzruszenia podziękowała za przyjęcie i nazwała Rawę „Największym na świecie festiwalem bluesa pod dachem”.
Rewię muzyki z Alligatora otworzył C.J. Chenier i jego Red Hot Louisiana Band. Lider co rusz to wyczarowywał nowe rytmy i riffy, wspierany przez rewelacyjny zespół. Gorące zydeco mieszane z boogaloo dostarczyło słuchaczom znakomitej zabawy. Nawet klasyk „I Got A Woman” w stylu luizjańskim zabrzmiał zupełnie inaczej, a wykonany na bis utwór „Caledonia” spowodował na widowni prawdziwy odlot. Rytm boogie i duże tempo poderwały znowu słuchaczy, gdy na scenie pojawiła się Marcia Ball z zespołem. Przyjechała do Polski po raz pierwszy, w glorii laureatki wielu nagród i wyróżnień, i jej zdecydowane, teksańskie podejście do bluesa zjednało licznych odbiorców. Podkręcane tempo i kaskady pianistycznej wirtuozerii wprawiły sporą część słuchaczy niemal w nastrój Mardi Gras, były śpiewy i spontaniczne taneczne węże po całej płycie „Spodka”. Gwałtowny zwrot atmosfery wywołał intrygujący solista Corey Harris. Nie wiadomo co bardziej wyciszyło emocje i przykuło uwagę odbiorców, kolorowa postać muzyka z gitarą czy jego afroamerykańska muzyka. W absolutnej ciszy kilka razy sięgał po pożyczony instrument - gitarę dobro, wydobywając rozwibrowane, metaliczne brzmienia akordów. Na finał zostało pierwsze spotkanie w Polsce z jeszcze jednym znanym zespołem Alligatora, grupą Lil’ Ed and the Blues Imperials. Jego wokalista i gitarzysta w przepysznym fezie na głowie, dość szybko złapał kontakt z publicznością, proponując serię mocno rytmicznych bluesów, okraszonych instrumentalnymi popisami. Po serii bisów ostatnim akcentem maratonu festiwalowego był jam session z udziałem wszystkich gwiazd Alligatora i wciągniętego do spontanicznej improwizacji Irka Dudka na harmonijce. Amerykańscy muzycy obdarowani przez organizatora jubileuszowymi statuetkami- a jakże, z aligatorkami - rozgrzali się do tego stopnia, że jeszcze długo w nocy w najbardziej zaskakujących konfiguracjach, grali na kolejnym jamie w hotelowym klubie.