24. Rawa Blues Festival
9 października 2004
Wykonawcy
Koncert finałowy
Little Charlie & The Nightcats (USA), Deborah Coleman (USA), Eddie "The Chief" Clearwater (USA), Shakin' Dudi
Duża scena
Lester Kidson, Coolish Blues Session, Tipsy Drivers, Terraplane, J.J. Band, Free Blues Band, Paweł Szymański
Scena boczna
Big Fat Mama, Teenage Beat, Whitestock Blues Band, Mizia & Mizia, Ścigani, Good Company, Easy Street, Patchwork, Rockomotive, Vodoo
Multimedia
Little Charlie & The Nightcats
Deborah Coleman
Eddie "The Chief" Clearwater
Shakin' Dudi
Kronika
Podczas już 24. edycji festiwalu, patrząc na wypełniony w połowie „Spodek”, powiało optymizmem. Laureatem konkursu Małej Sceny została grupa Big Fat Mama. Na dobre festiwal rozpoczęły energiczne dźwięki gitarowe zespołu Lestera Kidsona. Z kilkugodzinnej parady krajowych wykonawców obronną ręką wyszły grupy Coolish Blues Band i Tipsy Drivers. Jeszcze lepiej wypadł na żywo J.J. Band, który tak niedawno przyjmowany był z entuzjazmem jako debiutant. Godnym podziwu stał się w tym mocno zelektryfikowanym towarzystwie recital samotnego Pawła Szymańskiego, którego akustyczny blues jest dobrym przykładem wyważenia proporcji pomiędzy śpiewem i gitarowym akompaniamentem z klasą rasowego bluesmana. Nie zawiedli także weterani zespół Free Blues Band, który do swojego koncertu włączył słynny klasyk rockowy utwór „Perfect Strangers”, efekt wspólnego koncertu z słynną grupą Deep Purple.
Zwyczajowo, w połowie festiwalu koncertuje gospodarz i główny organizator Irek Dudek. Patrząc na jego występy na Rawie z dłuższej perspektywy, trzeba stwierdzić, że Dudek nie wykorzystuje swoich pięciu minut w sposób nieprzyzwoity. Jako organizator stawia wszystkim wysokie wymagania i apeluje do „konkurencji” żeby chęć zagrania na festiwalu była związana z specjalnie przygotowanym programem. W tym roku z okazji 20-lecia działalności na scenie „Spodka” szalał Shakin’ Dudi. Rockandrollowe piosenki w rodzaju „O Ziuta” czy „Oh Sza la la la” śmieszą lub porywają do tańca młodych słuchaczy z taka sama siła jak ich rodziców w latach 80. Zaraz potem nadszedł czas „ligi mistrzów”. Na pierwszy ogień poszedł zespół Little Charlie and the Nightcats. Kalifornijska kapela zagrała stylowego bluesa z swingowym zacięciem jakby czas się zatrzymał w latach 50. Wokalista Rick Estrin zaszokował nie tylko wymyślną fryzurą. Grał z dużą lekkością na harmonijce ustnej, stosując zarówno ekwilibrystyczne pomysły jak i estradowe grepsy. Doskonale uzupełniał propozycje Estrina gitarzysta Little Charlie. Kolejna wykonawczyni Deborah Coleman oczarowała na początek urodą. Na szczęście ta wokalistka, gitarzystka i kompozytor ma o wiele więcej atutów w ręku. Dość szybko okazało się, że lubi grać i to dużo. Coleman z biegiem czasu wpadła w swoisty trans a jej długie solówki przypominały instrumentalne odjazdy z lat psychodelicznej swobody wypowiedzi. W tak gorącej atmosferze kusząca ponad godzinę nie tylko muzyką artystka, musiała bisować. Ostatnim wykonawcą festiwalu był sprowadzony prosto z Chicago Eddie „The Chief” Clearwater, jeden z najpopularniejszych wykonawców współczesnego bluesa. Z licznych płyt nagranych dla wielu wytwórni jawi się muzyk, który buduje swój repertuar korzystając bez bojaźni z bluesa, rock and rolla, country i rhythm and bluesa. Kiedy wszedł na scenę w kolorowym pióropuszu indiańskim wzbudził spontaniczny aplauz i mimo 190 centymetrów wzrostu, wydał się jeszcze potężniejszy. „The Chief” zaśpiewał mocnym, głębokim głosem. Gorzej wypadała jego gra na gitarze, mimo ciągle poprawianego stroju instrumentu zbyt wiele było fałszywych dźwięków. Rozgrzany i zaskoczony żywą reakcją publiczności Clearwater jedną z solówek zagrał z gitarą zarzuconą na plecach. Na koniec na scenie pojawił się także Irek Dudek inicjując kilkuminutowy dialog harmonijki z gitarą. Kolejny raz na Rawie mieliśmy rzadką okazję posłuchać bluesa z pierwszej ręki.