20. Rawa Blues Festival
7 października 2000
Wykonawcy
Koncert finałowy
Lonnie Brooks (USA), Paul Lamb & The King Snakes (Wielka Brytania), Irek Dudek, Tadeusz Nalepa
Duża scena
Sławek Wierzcholski, Jan "Kyks" Skrzek, Easy Rider, Chołody Blues Trio, Mietek Blues Band, Banaszak & The Best, Tipsy Drivers, Riders, Paweł Szymański, Green Grass
Scena boczna
Formacja Fru, Easy Street, Zezowaty Kot Acoustic Blues, Ensemble, Jerry`s Hole Band, Kłusem z Bluesem, Murphy Blues Band, Teksasy, Bogusław Torbus Band, Kawa z Deszczem, Murphy Blues
Kronika
Dwudziesta edycja Rawy Blues i niecodzienna historia o klubowej imprezie, która przeobraziła się w święto dla miłośników bluesa o międzynarodowej renomie. Raz jeszcze Irek Dudek mógł poczuć dumę, usłyszeć komplementy i pewnie kilka złośliwych uwag. Na Małej Scenie „Spodka” dominowała od początku mocna, elektryczna odmiana bluesa. Mógł zachwycić występ rewelacyjnej białostockiej Formacji Fru, proponującej bluesa spod znaku Muddy’ego Watersa. Kapela wygrała w głosowaniu publiczności, chociaż miała silna konkurencje duetu Easy Street. Może o takim rozłożeniu głosów decydował kontrast między zelektryfikowanym bluesem Formacji Fru i akustyczną naturalnością muzyki Easy Street.
Na moment oczy kraju skierowały się do „Spodka”. Tuż przed rozpoczęciem festiwalu na głównej scenie pojawiła się ochrona premiera i szef rządu we własnej osobie. Premier Jerzy Buzek w krótkiej rozmowie z Irkiem Dudkiem wyraził swój podziw dla jego entuzjazmu i zadeklarował się jako wielki miłośnik muzyki jazzowej, Premier rzucił nazwy zespołów The Animals czy The Rolling Stones. Krótką wizytę zakończyła wymiana prezentów - szef Rawy podarował szefowi rządu kilka klasycznych bluesowych płyt, natomiast Jerzy Buzek odwdzięczył się zestawem harmonijek z wygrawerowaną dedykacją.
Pół godziny później Irek Dudek zagrał na podarowanej harmonijce sygnał: Rawa Bluuueess Festival!!! Na scenie zameldował się Mietek Blues Band i bardzo szybko rozkołysał widownię bluesami w umiarkowanym tempie i bez napinania bicepsów. Kolejny wykonawca Banaszak & The Best zaproponował znacznie żywsze rytmy z okolic jump bluesa i swingu. Rolę wciągania do zabawy dobrze wypełnili w zespole saksofonista i kontrabasista. Specjalista od akustycznych klimatów Paweł Szymański postawił na dowcipne zapowiedzi i humor zawarty w tekstach wykonywanych utworów. Spora część widowni wolała teksty własnych rozmów, co poirytowało Szymańskiego na tyle że w pewnym momencie zdesperowany wrzasnął: Zamknijcie paszczę i słuchajcie! Z kulturą słuchania nie miał problemów zespół Riders. Przestrzeń „Spodka” wypełniły siarczyste solówki gitarowe ze szkoły Jimiego Hendrixa. Riders grali krótko i żegnani byli ze smutkiem. Laureatom Małej Sceny Formacji Fru poszło gorzej niż w konkursie. Dała o sobie znać trema? Nie zachwycili inwencja muzycy następnych krajowych zespołów Tipsy Drivers i Chołody Trio.
Czas festiwalowych gwiazd rozpoczęła Nocna Zmiana Bluesa, której fanom przedstawiać chyba nie trzeba. Wokalista i harmonijkarz Sławek Wierzcholski jest w tym zespole również wodzirejem. Wyglądał imponująco opasany zestawem harmonijek. W pewnym momencie jedną z nich rzucił w stronę fanów. Repertuar koncertu był bardziej do przewidzenia. Nie zabrakło oczywiście takich przebojów, jak „Blues mieszka w Polsce” czy „Chory na bluesa”. Szczególnym momentem było wykonanie utworu poświęconego Ryśkowi Riedlowi, utrzymanego w konwencji country. Po mistrzu harmonijki ustnej i Nocnej Zmianie Bluesa przyszedł czas na wibrujące dźwięki gitary slide. Scenę zaanektowało na pół godziny trio Easy Rider z liderem Andrzejem Wodzińskim. Świetne partie gitary, dynamiczne pochody na basie Jacka Gazdy i ofensywna gra na bębnach Jarosława Wodzińskiego przekonała kilka tysięcy słuchaczy do bluesowego boogie, nawet jeśli śpiew Andrzeja Wodzińskiego był daleki od ideału. Naprawdę publiczność oszalała wraz z pojawieniem się na estradzie Tadeusza Nalepy. Szczególną uwagę budziła urodziwa wokalistka, Grażyna Dramowicz, prywatnie żona artysty, której przypadła nawet główna rola wokalna w jednym z utworów. Rodzinny charakter zespołu dopełnił syn Tadeusza Nalepy, gitarzysta Piotr Nalepa. Najlepiej przyjęto jednak dwie piosenki - znany z okresu współpracy z Dżemem „Ten o Tobie film” i zagrany na bis klasyk „Oni zaraz przyjdą tu”. Występ Jana „Kyksa” Skrzeka był utrzymany w klimacie klubowego grania z wtrętami w gwarze śląskiej, co wywoływało entuzjastyczne reakcje na widowni. Irek Dudek przywitał się z festiwalową publicznością grając na skrzypcach, z towarzyszeniem małej żeńskiej orkiestry smyczkowej. W kolejnych minutach skrzypaczki ustąpiły pola męskiej sekcji dętej. Muzyka ewoluowała w stronę jazzu, co dobitnie pokazało brawurowe wykonanie „Something Must Have Changed”. Ocenę występu trafnie określił donośny krzyk z widowni: Irek, kochamy cię!
O tym, ze jest jeszcze wiele do zagrania na harmonijce ustnej przekonał słuchaczy Paul Lamb. Wywijał harmonijką, eksplodował energią a rozbudowane utwory w jego wykonaniu z długimi solówkami bardzo się podobały. Trochę psuł szyki frontmanowi gitarzysta jego zespołu The Kingsnakes, grający brzydkim dźwiękiem koślawe improwizacje. Paul Lamb tego wieczoru, pozostał jednak w pamięci królem harmonijki ustnej. No i nastąpił ten moment spotkania z legendą bluesa Lonnie’em Brooksem, którego dotąd w Polsce nie słyszeliśmy na żywo. Jednak wcześniej usłyszeliśmy zapowiedź: Ladies and gentlemen - Mr. Ronnie Brooks!!!. To syn Ronnie zaprezentował kilka numerów jeszcze bez towarzystwa słynnego ojca. Kiedy wreszcie pojawił się na estradzie Lonnie Brooks zadymiło się na scenie od dynamicznych utworów i gadających gitar. Porywający koncert trwał blisko dwie godziny i złożony był z wielu, różnorodnych bluesowych dań. Całość zwieńczyło wyjątkowo długie wykonanie tematu Roberta Johnsona „Sweet Home Chicago”, z Irkiem Dudkiem, Paulem Lambem i kompletem innych muzyków z wcześniej grających kapel. Tej nocy wielu uczestników jubileuszowej Rawy z pewnością wychyliło toast za przyszłość festiwalu.