12. Rawa Blues Festival
19 września 1992
Wykonawcy
Koncert finałowy
Elmo Paterson (USA), Wendy Sheridan (USA), Lamar Chase Band (USA/Holandia), D`Boom Harper Band (Holandia), Harry "Cuby" Muskee, Band (Holandia)
Duża scena
Dżem, Irek Dudek, Tadeusz Nalepa, Easy Rider, Jan "Kyks" Skrzek, Paweł Ostafil, Wielka Łódź, Zdrowa Woda
Scena boczna
Night Come
Kronika
Ambitny zamiar zorganizowania Rawy z udziałem zagranicznych artystów, których brak wyraźnie odczuwaliśmy nie tylko na tym festiwalu, kołatał w głowie Irka Dudka od lat. W 1992 roku nie było jeszcze warunków, pozwalających łatwo pokonać różne procedury formalne i przede wszystkim sprostać temu finansowo. Ciągle byliśmy za murem… Kiedy więc w nowych realiach zabrakło instytucji chętnych i zdolnych do przygotowania kolejnej Rawy (dotąd były to głównie organizacje studenckie), Irek zarejestrował festiwal w Urzędzie Patentowym jako swój projekt i odważnie zabrał się do dzieła. Zainwestował własne pieniądze, wziął na siebie rolę właściciela, producenta i organizatora. Sprowadzenie wykonawców otwierających listę widniejącą na plakacie Rawy Blues ’92 nie było proste. „Mieszkałem wtedy w Holandii, gdzie poznałem Harry’ego „Cuby” Muskee. Spodobał mi się także pianista jego zespołu. Z klubów holenderskich znałem kilku amerykańskich muzyków. Żona zajęła się umowami, ja organizacją wszystkiego na miejscu. Wysłany z Polski autobus przywiózł z Holandii do Katowic kilkunastu muzyków amerykańskich i holenderskich. W drodze na Rawę, na granicy holendersko-niemieckiej okazało się, że „Cuby” zostawił w domu paszport i trzeba po niego wrócić. Nie było telefonów komórkowych, i te godziny niepewności, co się dzieje, kosztowały wiele nerwów.” – wspominał Irek Dudek.
Zanim muzycy i fani spotkali się w „Spodku”, w sali widowiskowej Rozgłośni Polskiego Radia w Katowicach, 17 maja odbyła się „Rozgrzewka przed Rawą”, podczas której wystąpili m.in. Jorgos Skolias z Irkiem Dudkiem na gitarze, Night Come, Obstawa Prezydenta, Gang Olsena, Paweł Szymański, Water Stone, Tortilla Flat, Jan „Kyks” Skrzek i Koko Band. Zespoły uczestniczące wcześniej w „akantowych” eliminacjach chwaliły teraz profesjonalne nagłośnienie.
O tym jak wielki był nasz głód kontaktu z bluesowym światem i pragnienie wyjścia poza krajowe opłotki świadczyła frekwencja na tej Rawie - przyciągnęła blisko 10 tysięcy fanów! Mimo to, iż nikt z grona zagranicznych wykonawców, oprócz Harry’ego Muskee, nie był znany nawet nielicznym miłośnikom bluesa w Polsce. Holenderski wokalista i harmonijkarz w 1969 roku z grupą Cuby & The Blizzards zagrał w Warszawie. Na Rawie wystąpił (o czym z dumą wspominał później w swoim dossier) z kolejnym zespołem. „Spoglądając co jakiś czas zza kulis na falujący i śpiewający tłum, minę miał nietęgą. Rzucił, ot tak, że uczucie tremy jest mu obce ale taka publiczność robi wrażenie. - relacjonował Andrzej Matysik („Rawa Blues ’92”, Jazz Forum 7/1992). Drugi holenderski wykonawca D`Boom Harper Band stylowo przedstawił rhythm and bluesa z lat 60. Mało udany był występ Wendy Sheridan, od lat mieszkającej w Amsterdamie białej amerykański wokalistki akompaniującej sobie na akustycznej gitarze. Za to zadomowiony na klubowej scenie tego miasta, pochodzący z Kalifornii czarny gitarzysta Lamar Chase zagrał solidnego blues-rocka przywołującego ducha Jimiego Hendrixa. W zasadzie amerykańsko-polską gwiazdą był zespół Elmo Peterson, w którego składzie, oprócz amerykańskiego wokalisty Rona Williamsa, znaleźli się gitarzysta Michael Win (Mirosław Winiarski), grający na skrzypcach i fortepianie Cezary Czternastek, basista Darek Budkiewicz i czarnoskóry niezidentyfikowany dziś perkusista. Dał porywający koncert!
Odnotujmy również występy naszych wykonawców: laureata nagrody publiczności, Zdrowej Wody, Wielkiej Łodzi, wciąż stylowo wykonującej chicagowskiego bluesa, Tadeusza Nalepy z zespołem (Bogdan Lewandowski, Andrzej Pluszcz, Marek Surzyn) i Pawła Ostafila - w kategorii akustycznego wiejskiego bluesa o klasę przewyższającego swoją amerykańską koleżanką. Irek Dudek wystąpił z big bandem, a tradycyjnie już finał Rawy należał do Dżemu.
Nie był to jeszcze ten „wielki blues”. Festiwal wskazał jednak szansę na zmianę programowej oferty (Jak długo można ciągnąć Dudkiem, Nalepą i Skrzekiem? - pytał Irek), dowodząc, że tego rodzaju przedsięwzięcie ma u nas rację bytu. „Artystycznie – sporo wrażeń i po raz pierwszy w dobrej, międzynarodowej obsadzie; organizacyjnie, z pomocą „prawej ręki”, czyli Henryka Brumera, dopilnował wszystkiego – od właściwej i skutecznej reklamy począwszy, do ostatnich tanich posiłków, których do końca festiwalu nie brakowało.” - napisał Andrzej Matysik („Rawa Blues ’92”, Jazz Forum 7/1992). Koncerty rejestrowała telewizja, emitując obszerne fragmenty w paśmie ogólnopolskim. Od tej edycji Rawa Blues Festival, pod taką właśnie nazwą miał już stałe logo oraz nowy niezmienny w swej szacie estetycznej plakat i scenografię sceny.
„Zakończony sukcesem komercyjnym i artystycznym tegoroczny XII Festiwal „Rawa Blues" otworzył nowy okres w dziejach tej imprezy. Nie chodzi tu jedynie o potrzebne i udane poszerzenie jego formuły o udział zagranicznych gości. „Rawa” sprywatyzowała się i sprofesjonalizowała, wychodząc definitywnie spod opiekuńczych skrzydeł studenckiego mecenasa. (…) Miejmy nadzieję, że przez wiele następnych lat Katowice będą, jak dotąd, stałym miejscem spotkań wykonawców i sympatyków bluesa z całej Polski. A tych - co łatwo można było dostrzec (…) w wypełnionym po brzegi katowickim „Spodku” - mimo ogólnego kryzysu, nie brakuje.” - podsumował Zbyszek Kantyka (Gazeta Uniwersytecka Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, nr 2/1992).